I wszystkich, jak co roku, tydzień przed świętami, opanowała świąteczna gorączka. Przejawia się ona kompulsywnym kupowaniem przeróżnych rzeczy. O ile kupowanie dekoracji mogę zrozumieć (wiadomo, kocham te sprawy, zresztą to zostanie na kilka lat), tak bieganie za jedzeniem, jakby miał być koniec świata albo wojna wybuchnąć, nowymi ciuchami, fryzjerem, robienie paznokci, by zrobić wrażenie na rodzinie, jest trochę mijaniem się z celem. Przecież nie o to w świętach chodzi. Komercja wciska się nam pod strzechy niezauważona a my zupełnie nie zdajemy sobie z tego sprawy. O co chodzi z tymi świętami? Są one po to, by oddać chwałę Bogu, który stał się człowiekiem dla Ciebie i dla mnie. Co to za niesamowita historia.